Miasto maszyn 3

Niewiele maszyn było potrzebnych do odnalezienia ludzi. Noris wysyłała po dwie lub trzy. Najczęściej wracały bez schwytanych. Maszyny to nie dziwiło. Ludzie byli znikomymi jednostkami. Tym jednak razem wysłana przez Noris grupka, wróciła z łupem. N-374 przyprowadził z innym androidem dwudziestoosobową grupę ludzi. Maszynę zastanawiało, jak udało im się przeżyć, tak liczną grupą, tyle czasu. Popatrzyła po twarzach pojmanego gatunku. Brudni, zaniedbania, wychudzeni. Zapewne nie miałaby z nich większego pożytku. W głowie Noris narodził się pewien przerażający plan.


- Do klatek z nimi! - Zarządziła.

***

Marii nie mogła uwierzyć w to co się stało. Pojmani. Zostali pojmani! Maszyny wtargnęły do ich kryjówki. Ludzie strzelali, ale nie mieli szans. Większość zginęła. Ocaleni zostali pojmani. Tylko po co?

Ile będą tkwić w tym brudzie? Czy maszyny będą pamiętać, że ludzie muszą jeść?!

Tyle starań, wysiłku, by przetrwać. I po co? By trafić do klatki. Dziewczyna poczuła, że z jej oczu lecą łzy, których nie umiała powstrzymać.

***

Noris rozrysowała swój plan. Wezwała nowo powstałych.

- To, czego brakuje naszej doskonałej rasie, to emocje- zaczęła.

- Nie umiem ich stworzyć. Dostarczyliście mi jednak surowce, które owe emocje posiadają. A jakby tak połączyć ludzi i androidy w jedno ciało? Jakby z najsilniejszych części stworzyć hybrydę?

- Czy to nas nie osłabi? - Zapytał N-374

- Przekonamy się! Stworzę jednego na próbę. Zobaczymy co wniesie do naszej społeczności. Prace zacznę od razu. Wybiorę najsilniejsze osobniki z tych, które przeprowadziliście. Reszty należy się niezwłocznie pozbyć całkowicie. - Rzekła Noris i ruszyła w stronę klatek.

***

Mijały dni. Grupa Marii robiła się coraz mniejsza. Dziewczyna nie wiedziała gdzie ludzie są brani. I po co.

Maszyny karmiły tych, których jeszcze nie zabrali z klatek. Dawali im jakąś papkę. Marii czując głód nie zastanawiała się co to i z czego. Było smaczne. Więc jadła.

Dostawali też wodę. Bardzo przejrzystą, więc miała nadzieję, że czystą. Dziewczyna nigdy nie widziała tak czystej wody. Deszczówki, którą zbierali do picia była mętna.

Byli wyprowadzani "za potrzebą". I ogólnie, było znośnie. Tylko że ich ubywało. A zabierani nie wracali. Marii zastanawiała się gdzie ich biorą? Przecież nie aby ich zabić. Chyba nie po to androidy by ich trzymały i karmiły. Nie było w nich za krzty człowieczeństwa, ale kierowali się rozsądkiem i praktycznością. Gdzie więc byli zabierani ci ludzie?!

Dziewczyna czuła, że wkrótce sama się przekona.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czas rewanżu (10-12+ Epilog)

Do ocalenia cz. 1

Do ocalenia cz. 2

Niechciani goście cz. 2 - ostatnia