Do ocalenia cz. 6

                              I

Przerażona kobieta usłyszała krzyk. Dopiero po chwili doszło do niej, że to jej własny. Poczuła jak się unosi. Ziemia oddalała się coraz bardziej. Karolina widziała jak w otchłani giną samochody. Jak odfruwa od budynku. Nad sobą miała Andrzeja. Trzymał ją jak supermen. W chwili zdarzenia, miała zamknięte oczy. Nie potrafiła stwierdzić kiedy mężczyzna ją uniósł.

Fruneli, naprawdę latali! To było niewiarygodne!


- Czym jesteś?! - Spytała zszokowana.

- Twoim wybawcą. - Powiedział z żartem w głosie.

- CZYM JESTEŚ?! - Powtórzyła ostrzej.

- Aniołem. - Stwierdził wprost.

Niby udzielił jej odpowiedzi. Ale była tylko jeszcze bardziej zszokowana.

Postawił ją na czubku wzgórza. A u ich stup, spanikowani ludzie uciekali przed wyrwą w ziemi.

                              II

Nie mogła wydobyć z siebie głosu.

- Jest nas tu więcej niż ci się zdaje. - Powiedział Andrzej.

- Więcej, na ziemi? - Dukała. - Ale jak?

- Jeszcze nie czas byś poznała prawdę. Mogła byś być ostrożniejsza! Nie dajesz nam chwili wytchnienia!

"Nam" - kobieta zrozumiała że w jej otoczeniu, nie tylko Andrzej jest "wyjątkowy".

- Kto jeszcze? - Spytała zawzięcie.

- A jak myślisz? - Odparł mężczyzna figlarnie.

Coś jej zaświtało.

- Marzena? - Wydawało się to oczywiste.

- Też.

Czyli tamtej nocy ją uzdrowiła! To się wydarzyło! To nie był sen!

Karolina poczuła ulgę, że nie zwariowała. Poczuła się też bardzo oszukana.

- Nie wierzysz mi? - Mężczyzna źle zrozumiał wyraz jej twarzy.

- Odziwo wierzę. To wiele wyjaśnia.

Andrzej się zdziwił.

- Co wyjaśnia?

- Czy potraficie uzdrawiać? - Zaciekawiła się.

- Również.

- No właśnie.

- Czyli przyjmujesz do wiadomości, że na ziemi są anioły?

- Powiedzmy że dostałam za dużo dowodów, aby temu zaprzeczać. -

Nie skomentował. Może dziwiło go że z takim spokojem akceptuje rzeczywistość.

- Co teraz? - Spytała go.

- Odstawię cię do domu.

                            III

Pęknięcie w ziemi przechodziło przez niemal całe miasto. Karolina leciała w ramionach przyjaciela, daleko poza wzrokiem przerażonych ludzi. Wiedziała o czym przyjdzie im pisać jutro w redakcji.

Jej dom, na szczęście, był daleko od wyrwy w ziemi.

Maksiu był już w domu. Na pewno czekał na nią z opiekunką - jak codzień. Chciała bardzo zobaczyć synka. Upewnić się że wszystko z nim w porządku. Dziękowała losowi, że tragedia nie dotknęła jej domu.

Andrzej odstawił ją bezszelestnie, pod drzwi budynku. Szybko zaczęła wspinać się po schodach, do wejścia.

- Dziękuję. - Powiedziała, chwytając za klamkę od drzwi.

- Zrób coś dla mnie. - Rzekł mężczyzna odchodząc. - Nie bądź surowa dla Marzeny. Robi dla was co może.

Zdołała tylko otworzyć usta, z których nie wydobył się dźwięk. Więc kiwnęła głową. I zamknęła drzwi, by w spokoju przetrawić kolejny dziwny dzień.

C. D. N.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czas rewanżu (10-12+ Epilog)

Do ocalenia cz. 1

Do ocalenia cz. 2

Niechciani goście cz. 2 - ostatnia