Niechciani goście cz. 2 - ostatnia

Dzień mijał monotonnie. Może dlatego że był to poniedziałek. Małżonkowie z pracownicą sumiennie wykonywali swoje obowiązki. Klientów było jak zwykle wielu. Gdy ludzie pytali o górne piętro Regina zbywała to tłumacząc się usterką. Kobieta nawet nie chciała sobie wyobrażać co mogło się stać z znajdującym się tam asortymentem i magazynami.

***

Nim się dostrzegli nie wiadomo kiedy dzień pracy prawie dobiegł końca. Trzeba było sprawdzić górne piętro. Życzliwa Beatrycze postanowiła zostać, aby pomóc szefostwu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Trwał październik. W sklepie prawie nie zostało już nikogo. Małżonkowie zdecydowali że po wyjściu ludzi zajmą się górnym piętrem.

***

Po opuszczeniu sklepu przez ostatniego klienta Regina zamknęła sklep od środka. John już zaczął wchodzić na górę . Otworzyli kraty zabezpieczające. Beatrycze szła ostatnia.
Na drugim piętrze poza magazynami znajdował się dalszy asortyment sklepu skierowany bardziej do dzieci. Stwory miały zabawę w najlepsze. Zepsute misie, porozwalane naklejki i książki z bajkami. Dziecięce półbuty które były wszędzie.
Nagle Beatrycze krzyknęła.
Z tyłu za jedną z czterech szaf z półkami znajdowały się stwory. Bawiły się w najlepsze. Nawet huśtając się na zawieszonych na stałe lampkach choinkowych.
Goblinów było sześć.
Mężczyzn bez zastanowienia wziął pierwszą rzecz jaką miał pod ręką, i ruszył w stronę potworów.
Akurat była to Łopata do odgarniania śniegu. Którą zabrał z najbliżej znajdującego się magazynu.


***

Krzyki, harmider i przekleństwa Johna słyszalne były przez dłuższą chwilę. Potem nastała cisza. Przerażone, ukryte w magazynie kobiety nie umiały stwierdzić czy John pokonał gobliny. Czy sam został pokonany. Gdy mężczyzna zjawił się jakieś czterdzieści pięć minut później w dłoni trzymając truchło jednego ze stworów. Beatrycze zwymiotowała.


***

Lata temu doszło do ujawnienia się istot nadprzyrodzonych. Nie wolno ich było zabijać. Należało się z nimi dogadać. Elfy i krasnoludy szły z ludźmi na kompromis. Były bardziej ugodowe, bo widziały korzyści z życia w pokoju. Ale nie gobliny! Istoty nieokrzesane robiły na co miały ochotę. Nie zmieniało to jednak faktu że nikt by nie zrozumiał postępowania właścicieli sklepu. A krzepki i silny John pozbył się problemu- jeśli Goblinów było tylko sześć.
Sprawę należało więc zatuszować. A zwłoki istot spalić.



***

Kobiety pracowały, sprzątając szkody. A John zbierał truchła do czarnego worka na śmieci. Beatrycze mieszkała niedaleko sklepu. A małżonkowie z powodów praktycznych jeździli osobnymi samochodami. Regina patrzyła jak jej mąż zabiera czarny worek najprawdopodobniej do bagażnika swojego samochodu. Wiedziała że John jak ona marzy o tym by ten koszmar już się skończył. I aby przestali ponosić już same szkody.
Czy udało im się pozbyć niechcianych intruzów,mieli się dowiedzieć następnego dnia.

***

W nocy kobieta nie spała. A następnego dnie nie kwapiła się pędzić do pracy. Jej sercem targał niepokój czy John pokonał wszystkie stwory z ich sklepu.
Ciał zabitych pozbył się poprzedniego dnia. Niedługo po powrocie. Spalił je w beczce. Smród był okropny. Lecz silny październikowy, zimny wiatr skutecznie go rozwiał.


***

Przyszedł moment gdy właścicielka ponownie stanęła przed drzwiami swojego sklepu. Dzielnie je otworzyła. Z nadzieją, i… Nic Nie ujrzała nic niepokojącego.
Sprawdziła drugie piętro, i tam również wszystko było tak jak to pozostawili dnia poprzedniego. Kobieta odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej gobliny poczuł się tak bezpiecznie i swobodnie że wyszły wszystkie. A John je ubił.
Zaskoczony nie zastaniem żony na dole, mężczyzna również wszedł na górne piętro. I też odetchnął z ulgą. Ich koszmar dobiegł końca. Mogli spokojnie prowadzić biznes. Póki co…


KONIEC

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czas rewanżu (10-12+ Epilog)

Do ocalenia cz. 1

Do ocalenia cz. 2