Czas rewanżu ( rozdziały 4 - 6)

                                 4
To był dziwny pogrzeb. Uroczystość na której musiało się pojawić pogotowie.
Wszyscy mówią że ta dziewczyna przyćpała. Że nigdy nie miała padaczki. Tylko Danielle żarliwie broniła poszkodowanej, mówiąc że Alina nawet nie piła alkoholu. Że nie ma mowy by brała jakiś używki.
Wiedziałam że w to wierzy. Może tak zapamiętała dawną przyjaciółkę. Ale przecież się już ze sobą nie zadawały. I to dość długo. A ludzie się zmieniają.

Ciocia zabrała mnie i dziewczyny z cmętarza. W aucie żadna z nas nie odezwała się słowem.
Ciocia podwiozła każdą z moich przyjaciółek pod dom. Ja się z nimi pożegnałam, i ruszyłyśmy do siebie.
Atmosfera była dziwna. Znałam ciocie Zosie na tyle że czekałam, na to co ma mi do powiedzenia. Nie musiałam czekać długo. 

- Nora, co o tym myślisz? - Zaczęła. 
- O czym? 
- Najpierw ten chłopak, teraz następna nastolatka. - Zastanawiała się na głos ciocia. 
- Wiesz że oboje brali udział w tym wypadku sprzed dwóch lat?
- Wiem, dziewczyny mi powiedziały- odpowiedziałam jej.
- A mówiły ci że w tamte wakacje zginął jeszcze jeden nastolatek?
Jej słowa mnie zaskoczyły.
- Nie. 
- Może zapomniały. Nie był z tą elitą z waszego liceum. Zaginął, hyba nawet tego samego dnia. Jego matka tak się przejęła że trafiła do zakładu zamkniętego.
Byłam zszokowana.
- A wiesz ciociu w jakich okolicznościach zniknął? - Zapytałam z ciekawości.
- Nie, po prostu wyszedł z domu i nie wrócił. 
Dojechaliśmy akurat pod dom.

                             5

- I co z tą dziewczyną z pogrzebu? - Spytałam na drugi dzień Tosie. Jej mama była lekarską w tutejszym szpitalu.
- Nie żyje - odpowiedziała smutno - przedawkowała.
- Chcesz powiedzieć że zażyła coś. Przyszła na pogrzeb dawnego przyjaciel, dostała ataku i umarła?
- Na to wychodzi.
- Tosiu, i to ci się nie wydaje dziwne?
- Nie rozumiem. Co w tym dziwnego? Może była w nim zakochana, czy coś. Przecież wiesz jak Karol działał na kobiety. Może uznała że nie chce bez niego żyć. 

Tosia była taką romantyczką.
- Może. Nie ważne! - Ucięłam. 
***
Nie mogłam się skupić na matematyce. Ludzie przecież tak nie robią. Nie wydawało mi się normalne że tamta dziewczyna postanowiła się zabić na pogrzebie. To jakaś ponura groteska.
 Ludzie raczej najpierw żegnają się z ukochanymi, a potem chcą do nich dołączyć. A może ona wcale nie chciała się zabić, tylko przedawkowała przypadkiem. I jeszcze ta sprawa sprzed dwóch lat. Zaginiony nastolatek którego zniknięcie przyćmił wypadek dzieci elit. Smutne.

- Nora, do odpowiedzi - wyrwał mnie z zamyślenia nauczyciel. Na szczęście byłam dobra z matmy.
***
Trwała przerwa śniadaniowa. Siedziałyśmy z Tosią, Nelą i Ali na stołówce. Jadłam swoją kanapkę, nadal rozmyślając o tym co powiedziała mi w aucie ciocia. Nie dawało mi to spokoju. Nie umiałam znaleźć powiązania spraw. Policja znalazła by chyba dowody, gdyby grupa z wypadku miała coś wspólnego z zaginionym. Coś mnie jednak męczyło.
- Hej dziewczyny. Pamiętacie zniknięcie nastolatka przed moim przybyciem? - Zapytałam pochłonięte rozmową przyjaciółki. 
- Tak- rzekła Nela- czemu pytasz?
Wszystkie spojrzały na mnie z zainteresowaniem.
- Bez powodu. Ciocia mi o nim wspomniała. Nasłuchałam się o wypadku. A o tym zaginięciu, nikt nie napomknął.
- To się stało właściwie tego samego dnia - powiedziała Ali - ale wiesz wtedy Danielle przestała chodzić.
- Poza tym zginął John- kontynuowała Tosia - Alina i Karol trafili do szpitala.
- A jak było temu piątemu? Temu przy tuszy?- Spytała Nella. 
- Jan, chyba było mu Jan- odpowiedziała Tosia.
- A ten zaginiony, jak miał na imię? - Zainteresowałam się. 
- Konor. Chyba tak. Konor White. Jego rodzina mieszka niedaleko ciebie - odpowiedziała mi Tosia.
- Mieszkała- rzekła Nella - chłopak miał tylko matkę, a ta jest w wariatkowie. Dom stoi pusty. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Więc w tamte wakacje, dwa lata temu. Miał miejsce wypadek. Chłopak zginął na miejscu - zaczęłam.
- Nie! - Przerwała mi Tosia. John zginął w drodze do szpitala. Teraz to pamiętam! Mama mi mówiła!
- Acha. Poza tym ta z białej limuzyny została inwalidką- kontynuowałam. A teraz nie żyje dwóch pozostałych członków wypadku. Oprócz tego w tym samym dniu zaginął Konor White. - Podsumowałam, wyliczając na palcach kolejne nieszczęścia. 
- No, to było tragiczne lato. A i teraz nie zapowiada się lepiej- rzekła Ali.
Przerwa śniadaniowa dobiegła końca, i dźwięk dzwonka dał znać o rozpoczęciu kolejnych lekcji.
***
Po zajęciach wybrałyśmy się z paczką na deser do kawiarenki w centrum. W Mindel nie było za dużo takich miejsc. "U Elmiry" była naszą ulubioną miejscówką. Wpadałyśmy tu po zajęciach na coś słodkiego. To było bardzo fajne miejsce. Przytulne. W tle leciała muzyka z radia. Lubiłyśmy tą atmosferę.
Zamówiłyśmy desery, i usiadłyśmy z dziewczynami przy ulubionym stoliku.
W pomieszczeniu, jak zawsze byli też inni klienci. Nigdy nie było tu zbyt tłoczno, ale zawsze byli jacyś ludzie.
Niechcący usłyszałam rozmowę pary za mną.
-... A teraz pogrzeb Anieli, ciekawe czyj jeszcze?!
Rzekł wzburzony chłopak. 
Jak pewnie większość ludzi w Mindel przeżywał zdarzenia ostatnich dni. Skupiłam się na trajkotaniu przyjaciółek, by już nic mnie nie rozpraszało. Czułam się tak jakby ostatnimi czasy ludzie nie mówili o niczym innym. Zaczęło mnie to już przytłaczać. A po ciężkim dniu w szkole chciałam się zrelaksować. 
Gdy kelner przyniósł nasze desery, nie myślałam już o niczym innym, tylko rozkoszowałam się smakiem swojego. 
***
                                    6
Willa Danielle. 

Jakob poszedł do sklepu. Danielle czekała, oglądając jakiś film. Było po zmroku. Tata miał wrócić nazajutrz. Dziewczyna była więc sam. Nie pierwszy raz zostawała bez opieki. Sklep nie był daleko. Kuzyn miał się więc pojawić lada moment. 
Czasem dziewczynie towarzyszyła sprzątająca gosposia. Ale akurat tego dnia miała wolne. 
Danielle nie była zainteresowana filmem. W głowie miała obraz rzucanej drgawkami Anieli. 
Co prawda dawna przyjaciółka nawet nie podeszła się do niej przywitać się w trakcie uroczystości. Ale Danielle i tak było jej żal. Wiedziała że Aniela nie chorowała na padaczkę. Więc co wywołało drgawki? 
Zadzwoniła jej komórka.
 - Słucham. - Powiedziała, przykładają różowego smartfona do ucha. 
- Danielle- zaczął Jakob, którego numer miała podpisany w telefonie. - Dzwonił do mnie kumpel sanitariusz ze szpitala. Aniela nie żyje. 
Dziewczyna tylko jęknęła do telefonu. 
- Przykro mi kochanie. Same złe wieści. Zaraz będę w domu. Jestem już przy kasie. 
- Dobrze- była tylko w stanie powiedzieć, i przycisnęła klawisz rozłączający połączenie. 
Nagle jej uszu dobiegł głuchy trzask. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czas rewanżu (10-12+ Epilog)

Do ocalenia cz. 1

Do ocalenia cz. 2

Niechciani goście cz. 2 - ostatnia